22:04

I Heart Makeup - Death By Chocolate - paleta cienii.

 I Heart Makeup - Death By Chocolate - paleta cienii.
Witajcie! Uwielbiam wszelakie cienie do powiek. I te pojedyncze i te w paletkach. Chociaż moje serce bardziej rwie się do palet. Dzisiaj opowiem o słodkich cieniach, na pewno słodkich z nazwy.



Cienie mieszczą się w niesamowitej palecie. Wygląda smakowicie, jak mleczna czekolada. No i ta oryginalna nazwa dodaje uroku.

Opakowanie jest plastikowe, odporne na upadki (oczywiście nieświadomie przetestowałam :D ). W środku znajduje się lusterko i podwójna pacynka. Paletkę bardzo łatwo się otwiera.

Dla ciekawych skład:

Mica, Talc, Magnesium Stearate, Paraffinum Liquidum, Ethylhexyl Palmitate, Polybutene, Dimethicone, Methylparaben, Propylparaben [+/-: CI 77891, CI 77491, CI 77492, CI 77499, CI 15850, CI 16035, CI 42090, CI 77742, CI 77510, CI 77007, CI 19140, CI 15985, CI 45410]

Cena: ok. 40 zł


Niestety nazwy nie są podane na cieniach, a na przezroczystej etykiecie, którą trzymam tylko ze względu na to.

W palecie znajduje się 16 cieni: 10 perłowych, 6 matowych.

Cienie są dobrze napigmentowane, nie sypią się bardzo, jednak zawsze najpierw maluję oczy, a potem nakładam podkład itp. Cienie dobrze się łączą ze sobą, łatwo się rozcierają.

No i oczywiście nie może zabraknąć swatchy:


Bardzo je lubię, można nimi wykonać naprawdę piękne makijaże.

Gorąco polecam!

17:02

Tisane - balsam do ust i pomadka - porównanie.

Tisane - balsam do ust i pomadka - porównanie.
Witajcie! W końcu jestem! Jak niektórzy uwielbiają drugie zmiany, bo można się wyspać, zrobić dużo rzeczy, tak ja się nie wysypiam, nie mam czasu i nie mogę się ogarnąć.. Masakra :D

Balsamów do ust, pomadek używam od ... zawsze. Pamiętam jak jeszcze nie chodziłam do szkoły, a już wtedy używałam pomadki Nivea, tej różanej.


Jeśli jesteście ciekawi czy te dwa produkty są takie same, czy się różnią - zapraszam poniżej.

Naturalny kosmetyk, przeznaczony do pielęgnacji i ochrony ust. Wygładza szorstkie, spierzchnięte usta, przywracając aksamitną gładkość. Chroni usta przed wpływem czynników środowiskowych jak słońce, wiatr, deszcz, mróz. Odżywia delikatną skórę warg. Nawilża i chroni usta przed wysychaniem. Regeneruje naskórek uszkodzony wskutek działania czynników atmosferycznych, otarć oraz opryszczki.

Pojemność: 4,7 g

Cena: ok. 8 zł

Skład: 

Składniki aktywne: wosk pszczeli, miód, olej rycynowy, oliwa, ekstrakt z melisy, jeżówki purpurowej i ostropestu plamistego, witamina E.

Składniki INCI:  Cera alba, Olea Europea oil, Petrolatum, Ricinus communis oil, Isopropyl Mirystate, Honey, Echinacea purpurea & Melissa officinalis & Silybum Marianum Extract, Aqua, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Propylene glycol, Cholesterol, Tocopheryl acetate, Ethyl Vanillin

Balsam mieści się w plastikowym słoiczku z nakrętką. Pachnie przyjemnie, jak widzicie jest dość zbity, ale łatwo się aplikuje. Niestety nie jest to higieniczne rozwiązanie i używam go tylko i wyłącznie w domu. 


Wspaniale nawilża usta! Nie mam problemów z suchością, ale wiadomo nie są w takim stanie jak latem, czy wiosną. Oprócz tego, że nawilża zostawia na ustach taką jakby warstwę ochronną, która jest wyczuwalna przez kilka godzin po aplikacji balsamu. No i usta ładnie się błyszczą, ale nie są lepkie. 
Produkt jest bardzo wydajny. 

 Naturalny kosmetyk, przeznaczony do pielęgnacji i ochrony ust. Wygładza szorstkie, spierzchnięte usta, przywracając aksamitną gładkość. Chroni usta przed wpływem czynników środowiskowych jak słońce, wiatr, deszcz, mróz. Odżywia delikatną skórę warg. Nawilża i chroni usta przed wysychaniem. Regeneruje naskórek uszkodzony wskutek działania czynników atmosferycznych, otarć oraz opryszczki.  

Pojemność: 4,3 g

Cena: ok. 10 zł

Skład:

Główne składniki: oliwa z oliwek, olej rycynowy, wazelina, parafina, lanolina, miód, wyciąg z jeżówki (echinacea), wyciąg z melisy, wyciąg z ostropestu plamistego, witamina E, wosk pszczeli.

Olea Europaea Oil, Sucrose Tetrastearate Triacetate, Ricinus Communis Seed Oil, Petrolatum, Hydrogenated Coco Glycerides, Paraffin, Lanolin, Mel, Echinacea Purpurea & Melissa Officinalis Extract Leaf & Silybum Marianum Extract, Cera Alba, Lauryl PEG/PPG-18/18 Methicone, Glyceryl Stearate, Propylene Glycol, Ethylhexyl Palmitate, Palmitoyl Oligopeptide, Tocopheryl Acetate, Sorbitan Isostearate, Ethyl Vanillin, Tribehenin, Propylparaben, Methylparaben (15.05.2015.)


Pomadka mieści się w opakowaniu.. typowym dla pomadek. (wyszło masło-maślane, ale wiecie o co chodzi). 
 
W porównaniu do balsamu w słoiczku, ten okazał się totalnym bublem. Niezbyt nawilża, ciężko się 
rozsmarowuje, jest to taka tępa konsystencja. Przyjemnie pachnie, nawet ładniej niż ten w słoiczku. Nie jest lepki, zaraz można nałożyć szminkę, co nie jest możliwe przy tamtym balsamie.   


Zdecydowanie moje serce podbił balsam w słoiczku! 


Produkt przetestowałam w ramach współpracy z
http://www.herbastudio.pl
Fakt ten nie wpłynął na moją opinię.



A Wy który produkt wolicie? :)





 

17:12

White Flower's - naturalny peeling solno-błotny z Morza Martwego.

White Flower's - naturalny peeling solno-błotny z Morza Martwego.
Witajcie! Uwielbiam peelingi do ciała. Niestety, bardzo często trafiam na pięknie pachnące, dobrze myjące, ale nie zdzierające produkty. A w końcu peeling ma oczyszczać i usuwać martwy naskórek, czyli musi być zdzierakiem, no nie ma innej opcji. 

Czy owy peeling okazał się ulubieńcem, czy też bublem?

White Flower Peeling solno-błotny z Morza Martwego dogłębnie usuwa martwy naskórek, jednocześnie poprawia krążenie i stymuluje skórną przemianę materii. Wspomaga wytwarzanie tzw. płaszcza solnego, który przez działanie osmotyczne sprzyja nawilżeniu skóry, ułatwiając jednocześnie wchłanianie całego bogactwa minerałów Morza Martwego. White Flower Peeling solno-błotny z Morza Martwego to doskonały element kuracji Antycellulitowej. Zawarty w peelingu olej kokosowy dzięki dużej zawartości antyoksydantów spowalnia starzenie skóry i opóźnia powstawanie zmarszczek, efekt ten jest wzmocniony dodatkiem oleju z pestek winogron, który znany jest z wysokiej zawartości witaminy E – „witaminy młodości „, oraz oleju arganowego. Efektem stosowania peelingu solno-błotnego będzie jedwabiście gładka i odżywiona skóra a jej niedoskonałości zredukowane. Egzotyczna nuta zapachowa olejków eterycznych – pomarańczy i goździka sprawią, że cały zabieg stanie się odprężający i relaksujący.

Pojemność: 300 ml

Cena: ok. 14 zł

Zapach: śmierdzi jak nie wiem.

Konsystencja: Pierwsze skojarzenie? Błoto z olejem. Wyczuwalne drobinki soli. Dość płynny.



Peeling mieści się w okrągłym pudełeczku, zakręcanym nakrętką. Nie miałam problemów z otwieraniem, co jest plusem, bo nie cierpiały na tym paznokcie. Już na samym wstępie muszę podkreślić, że produkt jest niewydajny. Nakładam na ciało, on sobie spływa, nakładam znowu, on to samo.. Jak już wspomniałam śmierdzi niemiłosiernie. Znam osoby, które uwielbiają ten zapach, a mnie się niedobrze robiło. Po wykonaniu peelingu musiałam umyć ciało żelem pod prysznic, bo bym padła :D Dla niektórych plusem może być olejek, dzięki któremu teoretycznie nie musimy używać balsamu, ale ja i tak używam. 
No dobra, a co z działaniem? Wspaniale usuwa martwy naskórek, wygładza i zmiękcza skórę. 


Podsumowując: ze względu na działanie polubiłam tego śmierdziucha. 


Miałyście styczność z tym peelingiem? Który peeling jest Waszym ulubieńcem? :)

15:14

Garnier, Fructis, Grow Strong - szampon.

Garnier, Fructis, Grow Strong - szampon.
Witajcie! Nie pisałam w zeszłym tygodniu, bo miałam drugie zmiany i totalnie nie mogłam się ogarnąć. No, ale powracam, wraz z pierwszymi zmianami :D
Jak przystało na włosomaniaczkę opiszę Wam szampon do włosów, który... zobaczcie sami, czy się sprawdził, czy też nie.

Szampon wzmacniający Grow strong przeciw wypadaniu jest przeznaczony do włosów osłabionych. 1Ox większa odporność na wypadanie. Wzmocnienie rosnących włosów. 

Cena: ok. 10 zł

Pojemność: 400 ml

Skład: Aqua (Water), Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Lauryl Sulfate, Glycol Distearate, Sodium Chloride, Amodimethicone Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Niacinamide, Saccharum Officinarum Extract (Sugar Cane) Extract, Sodium Benzoate, Sodium Hydroxide, PPG-5-Ceteth-20, Trideceth-6, Salicylic Acid, Camellia Sinensis Leaf Extract, Benzyl Alcohol, Linalool, 2-Oleamido-1,3-Octadecanediol, Pyrus Malus Extract (Apple Fruit) Extract, Carbomer, Pyridoxine HCL, Citric Acid, Cetrimonium Chloride, Citrus Medica Limonum Peel Extract (Lemon Peel) Extract, Hexyl Cinnamal, Amyl Cinnamal, Parfum (Fragrance). (F.I.L C170903/1).

Konsystencja: nie wylewa się z dłoni, ale jest dość rzadka

Zapach: trudno mi określić, ale pachnie ładnie



Szampon mieści się w typowej dla garnierowo-fructisowej, plastikowej butelce. Tym razem szata graficzna jest zielona, butelka nie jest do końca przezroczysta, ale i tak możemy zobaczyć ile produktu zużyliśmy. Uwielbiam takie opakowania! Dzięki odpowiedniemu otworowi na klik, wydobywamy tyle produktu ile chcemy.

Szampon dobrze myje, radzi sobie z domyciem włosów po olejku, czy oliwce. Nie przetłuszcza włosów. Nie plącze włosów, chociaż i tak zawsze używam odżywki. Przy regularnym używaniu mogę stwierdzić, że rzeczywiście włosy stały się mocniejsze. Czy mniej wypadają? Tak, ale nie wiem czy przez ten szampon, czy przez inne produkty. 
Jest wydajny. 

Polubiłam go. 


A Wy znacie go? :)

00:15

Grudniowo-styczniowe denko.

Grudniowo-styczniowe denko.
Witajcie! We wstępnej wersji miały być dwa, osobne wpisy, ale "zaspałam" z grudniowym denkiem i nie zrobiłam zdjęć w porę, a do denkowej torby doszły już zużycia ze stycznia i pogubiłam się, co zdenkowałam w grudniu, a co w styczniu, dlatego też musiałam to połączyć. No i wyszło duuże denko! :)


AA, Sensitive Nature Spa - masło do ciała (próbka) - cudownie pachnie, nawilża.
Avon, Foot Works - krem do stóp - nic specjalnego.
Avon, Skin So Soft - balsam - trochę śmierdzi, nie nawilża, ale ładnie podkreśla opaloną skórę. Pisałam o nim TUTAJ.
Nivea, pearl&beauty - antyperspirant - ładnie pachnie, chroni. Pisałam o nim TUTAJ.
Love Me Green - balsam (próbka) - śmierdziuszek.
Eveline - zabieg z algami - nic specjalnego.
Farmona, Celebrate- masło (próbka) - cudnie pachnie!
Avon, Senses - żel pod prysznic (próbka) - ładnie pachnie.
Love Me Green - balsam (próbka) - nic specjalnego.
Farmona, Tutti Frutti - masło (próbka) - pięknie pachnie! Amperowi też się podoba zapach, bo chciał zlizywać :D


Ziaja, Blubel - żel pod prysznic - niezbyt pachnie, średnio myje.
Bielenda - olejek do kąpieli - nic fajnego i śmierdzi.
Balea, Black Secret - żel pod prysznic - pięknie pachnie, dobrze myje. Pisałam o nim TUTAJ.
White Flowers - peeling - śmierdzi jak błoto, a nawet gorzej, ale działa skurczybyk.
Ziaja, MultiModeling - balsam - po takiej próbce nie wypowiem się.



Aquafresh - pasty - dobrze myją, odświeżają.
Coloden - pasta - nie wybiela, ale jest w porządku.
Colgate - pasta - też jest niezła.
Ziaja - pasta - po prostu myje.


Gratia - krem - nawet nawilża.
The Secret Soap - krem do rąk - pięknie pachnie, ale słabo nawilża.

BeBeauty - płyny micelarne - wspaniałe!
Ziaja - maska nawilżająca - coś tam nawilżyła.
Eveline - maseczka żelowa - totalne dno! Tylko oblepiła twarz.
Avon, NutraEffects - krem - nic specjalnego.
BeBeauty - maseczka - nawilża! A tego mi teraz potrzeba.
Miraculum - krem - nic specjalnego.
Ziaja - krem - całkiem spoko.
Carea - płatki - wiecie, że je uwielbiam.


Garnier, Fructis Grow Strong - szampon - wzmacnia włosy, dobrze myje.
Garnier, Fructis Grow Strong - odżywka - jest okej.
Pilomax - szampon do włosów farbowanych ciemnych - dobrze myje.
Farmona, Jantar - wcierka - wzmacnia włosy! Uwielbiam! Pisałam o niej TUTAJ.
Pilomax - odżywka do włosów farbowanych ciemnych - włosy stają się miękkie. Aż chce się je głaskać :D
Dove - szampon do włosów farbowanych - dobrze myje. 
Dove - odżywka do włosów farbowanych - jak to odżywka.


NN - lakiery - brzydkie kolory :D
Isana - zmywacz - uwielbiam go! Radzi sobie z każdym lakierem.
Avon - krem do skórek - średnio działał.
H&M - lakier - niewygodny pędzelek.
Wibo - lakier pachnący różami - cudny zapach, ładny kolor. 
Allepaznokcie - nabłyszczacz - niby nabłyszczał.

Eveline, X-treme Noir - tusz - bywają lepsze. Pisałam o nim TUTAJ. 
Glazel - błyszczyk - krótko się trzymał, niedobry w smaku.
Isana - pomadka - nadawała trupi kolor, nie nawilżała.
Maxfactor, 2000 calorie - tusz - wspaniale wydłużał rzęsy.
Ingrid - podkład - jak na początku go lubiłam, tak potem robił ze mnie wampira :D Pisałam o nim  TUTAJ.
Glazel - podkład - ciemny jak nie wiem, dziwnie się nakłada taką jakby szpatułką. Nie dla mnie.
Laura Conti, Zero Calorie - pomadka - pyszna! Nawet nawilżała.
Maybelline - szminka - mnie jakoś nie spasowała.
Ingrid - korektor - średnio kryjący. Pisałam o nim TUTAJ.
Avon, Colortrend - szminka - długo się trzymała, schodziła równomiernie.
Różne kredki - żadnej nie chcę.
Próbki szminek z Avonu 3D - tą pierwszą już kupiłam.
Sensique - cienie - kiedyś je lubiłam, ale teraz wolę inne.
My Secret - cienie - j.w.
Essence - cienie - j.w.
Lovely - cienie - jw. 


To byłoby na tyle. Jeśli dobrnęliście do końca to gratuluję :D W końcu mam trochę wolnego miejsca. 


Znacie coś? :)
 
Komentując zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych.



Archiwum bloga

Copyright © 2016 Beauty and lifestyle ! , Blogger